Autor: Andrzej Kozak & Maciej Kozak © Opublikowano: 27.03.2023
Seienchin to jedna z najważniejszych form w stylu Shitō-ryū i Gōju-ryū, ale spotykana też w innych stylach Karate, np. Kyokushin. Jest to forma bardzo zaawansowana i podobnie jak inne kata wywodzące się z Naha-te (m.in. Sanseiru, Kururunfa, Shisochin, Suparinpei) wymaga ona fizycznego i mentalnego poświęcenia. W zamian uczy brutalnych technik walki wręcz i zapewnia intensywny trening, zarówno ciała, jak i umysłu.
Podchwytliwa nazwa.
Seienchin najczęściej tłumaczy się jako „cisza przed burzą” lub „cisza w burzy”, co dobrze współgra z charakterystycznym tempem formy: naprzemiennie powolnym, pełnym napięcia i gwałtownym, agresywnym, szybkim. Niczym, właśnie, burzliwe niebo, co jakiś czas rozrywane piorunami.
Istnieje jednak ciekawa teoria mówiąca, że niektóre nazwy kata powstały jako niezbyt dokładne wymówienie chińskich wyrazów przez Riukiuańczyków, którym to nazwom później dopiero próbowano nadać jakiś sens. Według tej teorii „seienchin” to próba wymówienia chińskiego „zhi-yin-zhan” (kontrola-ciągnąć-starcie), co jest jedną z zasad w wewnętrznym stylu Kung-fu o nazwie Xing Yi Quan. Dokładnie takie samo tłumaczenie ma też japoński zapis „sei-yun-chin". Wystarczy jednak użyć innych ideogramów, by otrzymać nieco inne znaczenie. Tak czy inaczej, nazwa jest abstrakcyjna i daje pole do tworzenia metafor. Niektórzy mówią „cisza przed burzą”, inni „kontroluj i walcz”, jeszcze inni „chwytaj i przeciągaj w walce”.
Niejasna historia.
Najpopularniejsza teoria jest taka, że mistrz Kanryō Higashionna nauczył się formy Seienchin podczas swojego pobytu w Chinach, a potem przekazał ją swoim uczniom, m.in. Chōjunowi Miyagi (twórcy Gōju-ryū) i Kenwie Mabuniemu (twórcy Shitō-ryū).
Z drugiej strony, Chōki Motobu w swej książce „Okinawa Kenpo” (1926 r.) zalicza „Seiunchin” do form, które były znane na Okinawie „od starożytności”. Nie ma jednak żadnych dowodów na to, by takiego kata uczył ani Sōkon Matsumura (ani żaden z jego uczniów), ani Kōsaku Matsumora, ani Seishō Aragaki, ani nawet Kanryō Higashionna.
Najstarszy uczeń Higashionny, Juhatsu Kyoda, również nie miał tej formy w swym repertuarze, a z kolei wspominani już Chōjun Miyagi i Kenwa Mabuni nauczali Seienchin dopiero od połowy lat 20.. Rodzi się pytanie: czy Miyagi i Mabuni, będący bliskimi przyjaciółmi często razem trenującymi, wspólnie ułożyli tę formę? Raczej nie.
Dwie teorie.
Pierwsza mówi, że Chōjun Miyagi poznał formę Seienchin u mistrza Chōyū Motobu, starszego brata wspomnianego Chōkiego Motobu. Jest to teoria dość przekonująca, albowiem w arystokratycznej rodzinie Motobu od pokoleń przekazywano tajniki sztuki walki Udundi (zwanej też „ushu-ganashi-mē no bugei”, czyli „sztuka walki Jego Królewskiej Mości”). Ponadto Chōyū był uczniem Sōkona Matsumury i Kōsaku Matsumory. Podobno poznał 30 kata (co było wielkim osiągnięciem i ewenementem). Pod koniec życia, w latach 20. podjął wysiłki, by okinawskie sztuki walki nie uległy zapomnieniu. Uczył wielu późniejszych mistrzów m.in. Miyagiego i Mabuniego właśnie.
Druga teoria mówi krótko, że Chōjun Miyagi podczas swych podróży do Fuzhou (Chiny) trenował z mistrzami różnych stylów Kung-fu. Poznane techniki „złożył” następnie w formie Seienchin.
Niezależnie od tego, która teoria jest prawdziwa, możemy przyjąć, że decydujący wpływ na obecny kształt Seienchin miał Chōjun Miyagi. Czy włączył tu fragmenty innych form? Czy zawarł techniki stylu żurawia? Niektórzy badacze doszukują się wielu podobieństw, ale wydaje się, że poza jedną sekwencją technik wspólną z kata Suparinpei (haito-uke / kakete / nukite-zuki), Seienchin jest to forma bardzo oryginalna.
Ciężki trening, brutalna walka.
Seienchin jest formą bardzo wymagającą fizycznie. Pierwsza ścieżka w enbusen wymaga wytrenowania nóg (aby mocno trzymać grunt stabilną pozycją shiko-dachi), a także umiejętności głębokiego oddychania i pełnej kontroli przy napięciu mięśni. Do tego oczywiście dochodzi siła i szybkość wykonywanych technik. Podczas kolejnych sekwencji intensywność i zmęczenie dalej rosną. Wykonywanie kata „na lekko”, bez pełnego zaangażowania psychofizycznego, jest bezcelowe.
Praktyka bunkai i oyo, czyli zastosowania technik w treningu z partnerem, również jest bardzo wymagająca. Analiza formy odkrywa przed trenującymi szeroki wachlarz brutalnych technik walki. Mamy tu krótkie, potencjalnie nokautujące uderzenia w głowę, bezpardonowe ataki we wrażliwe części ciała, m.in. kopnięcie kolanem w krocze, wbicie palców w krtań lub w oczy. Są tu także chwyty, rzuty, dźwignie oraz sekwencje technik w bliskim dystansie, wymagające surowej siły i bezwzględnej precyzji.
Yo-Ryu-Bi?
Obok brutalności dostrzegamy w formie Seienchin również piękno oraz wewnętrzną moc. Być może pochodzi ona prosto z tanden, ośrodka energii ki, którą zaawansowani karateka kontrolują wspomnianym już głębokim oddechem i odpowiednim napięciem mięśni. Być może jest to ucieleśnienie koncepcji Kenwy Mabuniego, Yo-Ryu-Bi, mówiącej, że technika powinna być praktyczna, wykonywana z całą mocą, przy jednoczesnym zachowaniu płynności oraz... piękna, swoistej elegancji? Ta koncepcja zasługuje na osobny artykuł. A tymczasem, idziemy do dōjō, bo już pora na trening.